Działając na podstawie §48 Statutu ZHP i Ordynacji Wyborczej ZHP Komenda Hufca ZHP Opoczno zwołuje w dniu 22 września 2011 r. Zjazd Wyborczy Hufca ZHP Opoczno w celu wyboru władz Komendy Hufca ZHP Opoczno. Zjazd rozpocznie się o godz. 17:00 w Miejskim Domu Kultury im. T. Sygietyńskiego w sali konferencyjnej, ul. Biernackiego 4, 26-300 Opoczno. Pobierz rozkaz
Nadszedł 28 lipca - dzień wizyty na terenie miasteczka zlotowego, a także ostatni, jaki mieliśmy spędzić w Åhus. Od portów Zatoki Gdańskiej dzieliło nas ponad 200 mil - aby dotrzeć tam na czas musieliśmy wyruszyć najpóźniej we wczesnych godzinach wieczornych.
Poranek przywitał nas deszczem i zimnym, północno-zachodnim wiatrem - ulice miasta opustoszały, właściciele nabrzeżnych kafejek nie spieszyli się z ich otwarciem. Wstaliśmy wcześnie rano, aby tuż po podniesieniu bandery móc zasiąść do śniadania. Z Åhus do Kristianstad nie było daleko, najwyżej 2 godziny pieszej wędrówki, jednak z uwagi na deszcz zdecydowaliśmy się skorzystać z autobusu linii 551, kursującego do Rinkaby.
Szlak wodny prowadzący do Åhus nie należy do łatwych i przyjemnych. U ujścia rzeki przepływającej przez miasteczko rozpościera się szeroki pas płycizn, naszpikowany podwodnymi przeszkodami. Dla niewielkich jachtów wyznaczono tyczkami specjalne podejście, znacznie skracające drogę do główek portu; większe jednostki muszą płynąć dookoła i trzymać się toru wodnego, prowadzącego do portu od strony północno-wschodniej.
Kiedy dotarliśmy do Åhus, było już ciemno. W główkach przywitał nas intensywny zapach melasy, duszną wonią rozlewający się po ponurym, towarowym nabrzeżu. Rzeka zwężała swój bieg, aż za niewielkim jej zagięciem dostrzegliśmy sylwetki jachtów naszej armady.
Zgodnie z ustaleniami podjętymi przez skipperów dzień wcześniej, z powodu zbyt silnego wiatru ("ale wiatr, ósemka chyba dmie") 24 lipca wszystkie jachty pozostały w Svanemøllen havn. Pozwoliło to spragnionym widoków zabytków załogom zwiedzić Kopenhagę. W ekspresowym tempie przebiegliśmy malowniczymi uliczkami oglądając najpiękniejsze zakątki tego miasta. Udało się nam nie zgubić i wrócić do portu na obiad, a ten to dopiero był... prawdziwym dziełem sztuki. Nie dość, że czekała na nas przepyszna zupa pomidorowa (odpowiednio doprawiona na ostro, co "wielce ucieszyło" kapitana - bo przecież pieprz, to "to, co PanWac lubi najbardziej!"), to później na stołach pojawiły sie placki ziemniaczane oraz... deser - budyń waniliowy. Nic dziwnego, że była to prawdziwa uczta dla podniebienia.
Poranny apel 23 lipca zupełnie nie przypominał niczego znanego nam do tej pory z harcerstwa. Można by powiedzieć, że było to raczej luźne spotkanie Rona Browna (koordynatora armady) ze wszystkimi skautami, a nie patetyczny capstrzyk często serwowany nam co rano na obozach. Jedyne, co było uroczyste, to podniesienie bandery. Tym bardziej, że akurat tego dnia dotarła do wszystkich wiadomość o zamachach bombowych w Oslo - pamięć ofiar wszyscy uczcili długą chwilą ciszy, a flaga Danii oraz bandery na wszystkich jachtach zostały opuszczone do połowy masztów.
Załodze DUNAJCA (czyli naszej) udało sie wyjść z portu w Gdańsku prawie zgodnie z planem. Prawie, bo w optymistycznych przewidywaniach jacht miał ruszyć we wtorek o 1800 - ostatecznie z powodu opóźnienia pociągu oraz konieczności uzupełnienia zapasów wyżywienia wyszliśmy na wodę kilkanaście minut przed trzecią w nocy.
Przepłynięcie Zatoki Gdańskiej nie zajęło dużo czasu - za Helem ruszyliśmy w kierunku Władysławowa, a później na zachód wzdłuż polskiego wybrzeża. Niezbyt silny wiatr z północnego-wschodu i stosunkowo niska fala stworzyły świetne warunki do rekreacyjnej żeglugi baksztagowej, mimo tego u części z nas problemy związane z chorobą morską. Udało nam się to przeżyć jedząc przez dwa dni sucharki i ryż z gotowanym jabłkiem.
Kiedy we wtorek około 1430 obie łódzkie załogi dotarły na stacje Gdańsk Główny, w Górkach Zachodnich Wiktor zaczynał przejmowanie swojego jachtu. DUNAJEC wpłynał do portu dzień wcześniej i teraz wysprzątany czekał na nową wyprawę.
W Gdańsku też trwały intensywne prace - gdy łódzcy harcerze doszli do mariny, na pokładzie JOSEPHA CONRADA właśnie trwały prace usuwające skutki sztormu, jaki spotkał go kilka dni wcześniej. Na dole wspawywano nowe mocowanie pompy zęzowej, na pokładzie klarowano żagle oraz zakładano nową izolację na złączki jednego ze świateł sektorowych. Widok był budujący - jeszcze dwa dni temu nie było pewne, czy jacht zdoła dotrzeć do portu na czas - teraz widać było już wyraźnie, że wyprawa ruszy prawie dokładnie tak, jak zaplanowano.
Więcej artykułów…
- Harcerze wyruszyli już na Jamboree 2011
- Ruszyła armada skautów morskich na Jamboree 2011
- Wędrownicy zaprzaszją na Facebooka
- Akademia Animatorów Społecznych
- Harcerska przygoda z ZHP FUN
- HARCERSTWO 2010+ - zobacz materiał pokonferencyjny
- Ostatnie dni zgłoszeń na kurs komendantów szczepów
- Radosna Planeta Tęczowych Zuchów
- Góry i morze zawitały do Kopra
- Kursy motorowodne









.gif)

